Ktoś sfałszował mój list z rezygnacją
Więc około sześć tygodni temu, choroba mojej matki zmieniła się na gorsze, a ja wziąłem trochę czasu wolnego od pracy, aby się nią zająć. To wszystko było bardzo pospieszne, ponieważ nigdy nie spodziewaliśmy się, że jej stan pogorszy się tak szybko i wszystko było po prostu bardzo bałaganiarskie. Byłam też wtedy bardzo zestresowana, więc może nie poradziłam sobie z tą sytuacją w najlepszy sposób, a o całej sytuacji komunikowałam się tylko telefonicznie z dyrektorem generalnym i nie wiedziałam, jak długo mnie nie będzie. Był wyrozumiały i w zasadzie kazał mi zabrać tyle czasu, ile potrzebowałem.
Tak czy inaczej, moja mama zmarła trzy tygodnie później i po pogrzebie przyleciałem z powrotem do domu. Wciąż byłam w żałobie i chciałam mieć trochę więcej czasu wolnego, by móc pracować przez pewne emocje. Ale tak naprawdę chciałam wrócić do pracy, aby osobiście negocjować. Ku mojemu zaskoczeniu, kiedy wszedłem (i najwyraźniej ku zaskoczeniu wszystkich innych) moje biurko zostało oczyszczone. Rozmawiałem z moim dyrektorem generalnym, który powiedział / pokazał mi maila z rezygnacją, który rzekomo mu wysłałem. Właściwie to był on z mojego adresu w pracy. Pokazał mi nawet swój e-mail z odpowiedzią na moją rezygnację. Był on datowany zaledwie kilka dni po moim odejściu, a on powiedział, że formalności zostały wypełnione i nic nie mógł zrobić, ponieważ już zatrudnili kogoś, kto mógłby mnie zastąpić.
Teraz, być może można sobie wyobrazić, że w moim smutku, zdalnie zalogowałem się, wysłałem maila i zapomniałem, że to zrobiłem. Wiem, że nie wysłałem maila (potrzebuję klucza sprzętowego do logowania i nie przyniosłem go ze sobą), ale nie wiem kto by go wysłał. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby mój prezes zrobił coś takiego. Wydawał się być naprawdę zaskoczony, że wróciłem i powiedział, że był rozczarowany, że zdecydowałem się wrócić na dobre. To mógł być kolega z pracy, ponieważ wiem, że istnieje możliwość wysyłania e-maili z czyjegoś konta za pomocą jakiejś bazy danych SQL. Kiedyś robiliśmy to jako żarty, ale nigdy nie było to używane do czegoś takiego i nie mogę sobie wyobrazić nikogo, kto by mnie na tyle znienawidził, żeby posunąć się tak daleko.
Faktem jest, że nie obchodzi mnie ta praca. Faktem jest, że miałam długi urlop służbowy w ciągu około 6 miesięcy (przychodziłam negocjować, czy mogę skorzystać z urlopu wcześniej), a rezygnacja oznaczała, że nie będę za niego płacić.
Czy w tej sytuacji mam inny wybór niż zaakceptować, że ktoś zrezygnuje za mnie i odejdzie?